Jack i Elsa

Jack i Elsa

wtorek, 21 lipca 2015

Rozdział 6

Znajdujemy się w ogromnej bibliotece. Otacza nas wielki labirynt składający się z książek. Przyjemny zapach pergaminu wypełnia moje płuca. Pewnie mało osób wie o tym, że ja… Kocham książki! Mogłabym czytać cały dzień i by mi się to nie znudziło…
Taka już moja natura.
Alex patrzy na mnie rozbawiony. Pewnie muszę wyglądać komicznie z rozdziawioną buzią
 i szeroko otwartymi oczami, przepełnionymi zachwytem.
Ja się tym jednak nie przejmowałam. Liczy się to, co dzieje się tu i teraz.
Moje szczęście nie miało granic. Ale czemu tu się dziwić… Tu jest pełno książek!!!
Szliśmy dalej, a ja coraz bardziej promieniałam szczęściem. Cieszyłam się jak małe dziecko, które właśnie dostało upragnionego lizaka. W pewnym momencie zaczęłam nawet podskakiwać i podśpiewywać sobie pod nosem.
Chłopak patrzył na mnie jak na wariatkę, ale szczerze mówiąc to wcale mu się nie dziwię. To musiało naprawdę dziwnie wyglądać.


**********

- Ciemne schody prowadzące w dół. Mroczny korytarz oświetlany jedynie przez blask pochodni. Ostre skały, które robią za ściany. No kto by się tego spodziewał?- słowa czarnowłosego aż ociekają sarkazmem.
Jeśli mam być szczera, to ja też tak uważam…
Schodzimy coraz głębiej w te czarne czeluści. Jednak im niżej schodzimy, tym robi się coraz jaśniej… To nie jest normalne…
W końcu docieramy do pewnej komnaty. Jest ona prawie pusta… No właśnie… Prawie…
Na środku stoi stojak, a na nim leży jakaś gruba księga.
Widać, że jest bardzo stara. Jej okładka jest czerwona i wygląda, jakby była opleciona bluszczem. Próbuję ją otworzyć. Księga nawet nie drgnie. Próbuję jeszcze raz. I jeszcze… Nadal nic. Jestem wściekła. Chcę spróbować jeszcze raz. Jednakże powstrzymuje mnie Alex.
- Uspokój się…- szepce.
- Ja jestem przecież spokojna…- cedzę przez zęby z wymuszonym uśmiechem.
- Jasne… Właśnie widzę…- jego głos znów jest przesiąknięty ironią.
- Pff…- prycham jak rozjuszona kotka.
- Nie kłóć się ze mną… I tak nie masz szans…- mówi z cwanym uśmieszkiem.
- No to skoro jesteś taki mądry, to otwórz tą przeklętą książkę…
- Dobra. Zakład, że to zrobię?- widać, że jest pewny siebie.
- Zgoda.- odpowiadam równie pewnie.
- To o co się zakładamy?- pyta i patrzy na mnie wyczekująco.
- Jeśli ja wygram, to ty… Będziesz musiał powiedzieć przed wszystkimi w Podziemiu, że jestem najmądrzejszą dziewczyną na świecie…- mówię po chwili zastanowienia, bo nic innego nie przychodzi mi do głowy.
- Mało kreatywne, ale może być. Natomiast jeśli ja wygram, to ty będziesz musiała trzy razy zrobić to, co ja będę chciał…- odpowiada z chytrym uśmiechem.

*********
Chłopak podnosi księgę do góry i patrzy na nią w skupieniu. Po chwili pochyla się nad nią i przeciera dłonią jej okładkę. Wygląda ona co najmniej dziwnie. Na powierzchni rozsypane są złote litery.
- Co to jest?- pytam mało inteligentnie.
- Zagadka.
Mówi cicho, ale jego głos jest taki jakby nieobecny.
Patrzę mu w oczy. Nagle widzę w nich znajomy błysk. Ma jakiś pomysł.
Alex przechyla księgę w swoim kierunku. Na początku nic się nie dzieje, ale po chwili litery zaczynają się ruszać i układać w jakiś wzór.
Parę chwil później, na wierzchu widnieje złoty napis. Jednak mimo szczerych chęci, nie potrafię go odczytać.
- Połóż rękę na księdze…- głos czarnowłosego wyrywa mnie z zamyślenia.
- Co?
- Połóż dłoń na księdze…- mówi ponownie.
Kładę swoją dłoń obok jego. Przedmiot zaczyna się żarzyć dziwnym blaskiem.
Magia. To odpowiednie słowo, by opisać to, co się teraz dzieje.
Przez moje ciało przepływa potężna energia, a w mojej głowie pojawiają się różne wizje.
Miliony obrazów przemykają mi przed oczami. Zaczyna mi się kręcić w głowie. Osuwam się nieprzytomna na ziemię. Znowu.

*********
Otwieram oczy. Przed sobą widzę zmartwioną twarz Arii.
Nie widziałam jej od czasu, gdy opowiedziała nam swoją historię. Czyli od jakiś kilku godzin…
- Co…- zaczynam, ale przerywa mi okropny atak kaszlu.
- Cii…- mówi kobieta uspokajająco.
- Gdzie jest Alex?- ledwo udaje mi się wypowiedzieć te słowa.
- Jest tutaj. Nic mu nie jest.
Po raz pierwszy w życiu cieszę się, że Aria umie czytać w myślach. Patrzę na nią z wdzięcznością, ale nagle cos innego przykuwa mój wzrok. Przez jej prawe oko przechodzi blizna, która wygląda na zadaną sztyletem.
- Ach… To…- mówi złotowłosa z delikatnym uśmiechem- Znacie już moją opowieść, więc uznałam, że zaklęcie maskujące jest już zbędne.
Po chwili podbiega do nas Alex. Wygląda na przejętego.
- Elsa… Musimy porozmawiać. To ważne. - mówi na jednym wydechu.
Kiwam głową, dając mu znak, że się zgadzam.
- Ale tak w cztery oczy…- cedzi przez zęby i patrzy w stronę Arii.
W jego oczach błyszczą iskierki wrogości. Rzucam mu zdziwione spojrzenie, ale on nie zwraca na mnie uwagi. Czuję się lekko urażona, ale widocznie musi mieć jakiś ważny powód, bo nigdy się tak nie zachowywał.
- Naturalnie.- odpowiada kobieta z przesadną słodkością, ale pod koniec jej głos zamienia się w syk- Już was zostawiam…- reflektuje się szybko i rusza do wyjścia.
Jestem zdezorientowana. Patrzę na chłopaka wzrokiem żądającym wyjaśnień.
- Ona nie jest tym, za kogo się podaje.
Po tych słowach, czarnowłosy rozgląda się, sprawdzając czy nikt ich nie podsłuchuje.
- Musimy stąd uciec…
- Co?!- z mojego gardła wydobywa się głośny charkot.
Chłopak zakrywa mi usta dłonią.
- Cicho. Nikt nie może nas usłyszeć, bo już będzie po nas…- mówi i podnosi mnie.
Ruszamy przed siebie w ciszy, którą przerywa mój nagły atak kaszlu.
- Aaa… Zapomniałem… Masz, wypij to.
Podaje mi flakonik z jakimś czerwonym płynem. Patrzę na niego podejrzliwie.
- Nie bój się. To nie jest trucizna…- mówi rozbawiony- To sprawi, że poczujesz się lepiej.
Przechylam buteleczkę i szybko wypijam jej zawartość.
- Co to było?- pytam, ale tym razem już normalnym głosem.
- Sok z żuka.- odpowiada poważnie.
- Sok z czego?!- krzyczę piskliwym głosem pełnym obrzydzenia.
- Żartowałem.- odpowiada rozbawiony chłopak i wybucha salwą śmiechu- Ale twoja mina była bezcenna…
- Ha, ha, ha… Bardzo śmieszne.- mówię ironicznie.
Nagle chłopak poważnieje.
- Chodź. Spadamy stąd. Mam już dość tego miejsca…
- Dlaczego? Przecież tu jest cudownie…- odpowiadam nic nie rozumiejąc.
Na jego twarzy widnieje smutny uśmiech.
- To tylko pozory…
*********
Cichaczem przemykamy się przez korytarz. Nie możemy sobie pozwolić nawet na chwilę nieuwagi. Dotąd nam się udawało, ale jak zwykle coś musiało pójść nie tak…
- Czekaj… i… Teraz…- szepcze Alex i rzucamy się biegiem w dół schodów.
- Alex… Ja już nie mogę…- mówię zdyszana.
- Jeszcze chwilę… Już niedługo znajdziemy wyjście…
- Co?!- krzyczę, nie zwracając uwagi na obecną sytuację- To ty nie wiesz, gdzie jest wyjście?!
- Jeszcze nad tym pracuję…- mruczy chłopak i rzuca mi zirytowane spojrzenie- A tak poza tym, to mogłabyś mówić trochę ciszej.
- Nie mów mi co mam robić!!!- jestem już mocno wkurzona.
- Elsa, uspokój się…
- Prze…- mówię, ale tracę równowagę i przewracam wazon, który rozbija się na drobne kawałki.
- Chodź!
Za nami słychać odgłosy pościgu. Mimo zmęczenia, biegnę dalej, napędzana strachem. Tym razem nie zależy nam już na dyskrecji, ale na tym, by nie dać się złapać. Pędzimy przez labirynt korytarzy, starając się uciec. Przed nami pojawiają się drzwi. Bez chwili namysłu, przechodzimy przez nie. Jest to małe pomieszczenie, na końcu, którego znajdują się wielkie wrota.
- Tam jest wyjście…- szepcze Alex.
- Skąd wiesz?- pytam niezbyt przekonana.
- Zamknij oczy i się rozluźnij.- mówi uspakajająco chłopak.
Po chwili czuję na twarzy delikatny podmuch, a zza drzwi dobiega przytłumione wycie wiatru. Jednak coś musiało popsuć tą chwilę. A raczej ktoś.
- Ojej… Już idziecie?- zmartwiona Aria patrzy na nich ze smutkiem wypisanym na twarzy.
- Ario, przepraszamy, ale…- zaczynam, ale przerywa mi Alex.
- Niestety wymagały tego okoliczności.- syczy czarnowłosy.
- Doprawdy?- pyta z kpiną kobieta.
- Ty wiesz o tym najlepiej. Prawda, Iniari?
- Oh, chyba mnie już przejrzałeś.
- To nie było trudne.- odpowiada czekoladowooki i chowa mnie za swoimi plecami.
- Kto to jest Iniari?- pytam zdezorientowana i bezwiednie wyczarowuję śnieg.
- Potem ci powiem.- mówi chłopak i przeczesuje włosy ręką.
Ich rozmowę przerywa śmiech Arii. Jednak jej głos nie jest normalny, jest taki… Zimny.
- Chcesz wiedzieć kto to jest Iniari? Zaraz ci pokażę!- mówi z upiornym uśmiechem- A potem zastanowię się, co z wami zrobić…
Aria zaczyna się żarzyć złotym blaskiem. Po chwili światło znika, a kobieta staje przed nami w prawdziwej postaci.
Całe jej ciało, z wyjątkiem twarzy, jest pokryte łuskami. Paznokcie wydłużają się i zmieniają w szpony, a w żółtych, gadzich oczach czai się szaleństwo.
- Czego od nas chcesz?- pytam przerażona.
W odpowiedzi Aria wykrzywia usta w uśmiechu, a moim oczom ukazują się białe kły.
- Oddajcie mi księgę!!!- skrzeczy i rzuca się w naszą stronę.
- Nigdy!- odpowiada chłopak i przybiera pozycję bojową.
W jego oczach widać gniew, a w jego dłoniach materializują się miecze. I to nie byle jakie. Ich ostrza są czarne i cienkie, ale z pewnością bardzo ostre. Nie to mnie jednak dziwi.
Alex wygląda zupełnie inaczej. Ma na sobie glany i czarny kombinezon z wyszytym srebrnym drzewem. Ale... A z resztą nie ważne.
- Nie… To niemożliwe.- oczy złotowłosej błyszczą od gniewu i…strachu- Przecież was już nie ma… Wykluczeni zostali zabici.- panikuje kobieta.
- Widocznie nie wszyscy.- odpowiada pewnie Alex i wymierza pierwszy cios.
Zaczyna się walka. Jednak ja nie chcę, nie mogę na to patrzeć. Zamykam oczy, osuwam się po ścianie i zasłaniam uszy rękami. Moim ciałem wstrząsa szloch. Wspomnienia wracją i uderzają we mnie ze zdwojoną siłą.
 Demony, Mrok,  Ania…
Po chwili czuję na ramieniu czyjąś dłoń. Niepewnie podnoszę wzrok i przez łzy patrzę na towarzysza.
- Już po wszystkim…- mówi spokojnie Alex i bierze mnie na ręce.
Wynosimy się z tego okropnego miejsca.
*********
Zakrwawiona kobieta unosi głowę do góry i wbija pazury w ziemię. W jej oczach widać nienawiść. Uchyla spierzchnięte usta i z trudem wypowiada sowa:

- Jeszcze się spotkamy… Synu Słońca.



-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Na początku chciałabym was przeprosić za to, że tak długo nie wstawiałam rozdziału. Po prostu... Nie miałam czasu... A moje prywatne problemy wcale mi nie pomagały.

Teraz odpowiem na pytanie, które cały czas mi zadajecie... "Gdzie jest Jack?" Tak szczerze, to jest to dość irytujące... Jack pojawi się wtedy, kiedy przyjdzie na niego pora.... Wszystko ma swoją kolej... Dlatego proszę was o cierpliwość,  nie będę go bez sensu teraz wstawiać, bo za bardzo by namieszał... Ale jeśli was to pocieszy... Jack Frost już niedługo się pojawi i namiesza w życiu Elsy... Jeszcze tylko kilka rozdziałów! (2,3 albo 4)


Pozdrawiam, Ola

3 komentarze:

  1. Jestem! :)
    Super rozdział ^^ Syn Słońca? Wooo O.o
    Fajne! :D
    Zapraszałam cię już do sb?
    The-cold-never-bothered-me-anyway.blogspot.com
    Pozdrawiam i
    Branoc!
    ~Infernal Queen~

    OdpowiedzUsuń
  2. Czekałam i się opłaciło! Zajefajny rozdział! Bardzo się ciesze, że niedługo będzie Jack! W końcu to blog o jelsie! Czekam na next i weny!

    OdpowiedzUsuń
  3. Super rozdział!!!! Przy okazji zapraszam na mojego bloga o Jacku i Elsie "Goshia2003.blog.interia.pl". Buziaki! :*

    OdpowiedzUsuń